Siema. Nazywam się Martyna i pochodzę z Polski. Mam dwadzieścia dwa lata i chciałabym Wam
opowiedzieć pewną historię, która była jednym z wielu punktów zwrotnych w moim
życiu, a zaczęło się od głupiego ogłoszenia w szkole... Tak chodzę jeszcze do
szkoły... nie pytajcie czemu. Po prostu pewna bardzo "mądra"
nauczycielka stwierdziła iż nie przepuści mnie do następnęj klasy. Dwa razy.
Szkoda gadać. Aktualnie jestem w ostatniej klasie technikum. I tak.
Prawdopodobnie znowu nie zdam. Supi.
Na godzinie wychowawczej jak zwykle siedziałam i nudziłam
się, więc wyjęłam telefon i zaczęłam pisać z Chesterem...Tak, TYM Chesterem
Benningtonem- wokalistą znanego na całym świecie zespołu Linkin Park. Poznałam
go na Meet & Greet przed koncertem
w Nowym Jorku, na który pojechałam razem z moją siostrą. Pamiętam jak nogi mi się trzęsły kiedy
stałam w kolejce po Jego autograf. Później się okazało, że zupełnie
niepotrzebnie się denerwowałam, ponieważ okazał się naprawdę super gościem.
Kiedy składał podpis na zdjęciu, które mu podałam, uśmiechał się do mnie bez
przerwy co dodawało mu naprawdę dużo uroku. Ogólnie Chester zawsze mi się
podobał, ale to nie ważne. Chwilę jeszcze stałam przed nim i rozmawialiśmy, ale
niestety trzeba było się już zwijać, ponieważ inni fani również czekali na
autograf. Jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że obok podpisu
wokalisty widniał także jego numer telefonu. Na początku pomyślałam, że chyba
jest jakiś nienormalny skoro myśli, że tak po prostu zaczniemy się przyjaźnić,
czy coś, ale później, gdy wróciłam do hotelu, w którym wtedy nocowałam,
pomyślałam sobie: "A czemu by nie?" i wysłałam mu sms z
podziękowaniami za wspaniały koncert i miłą rozmowę na Meet & Greet. On mi
odpisał, że to on dziękuje i ma nadzieję, że niedługo się spotkamy. No i w
sumie tak zaczęła się nasza znajomość, która przerodziła się potem w przyjaźń.
To było dwa lata
temu. Wracając do teraźniejszości..Nudząc się na tej przeklętej godzinie
wychowawczej napisałam do Chazza.
" Joł. Co tam? Co porabiasz?"- Wysłałam mu. Po
chwili dostałam odpowiedź.
" Siemanko Skarbie. :) Właśnie przed chwilą wstałem z
łóżka i idę się ubierać. A u Ciebie jak tam?"- Boże..napisał do mnie
"skarbie"... On nie wie..Nie wie, że od ponad roku kocham Go jak
głupia. Eh..Chciałabym, aby odwzajemnił moje uczucia..Marzenia. A poza
tym...ostatnio mówił mi, że jest zakochany także ten..nie mam szans.
" A to dzień dobry! Jak się spało? Coś ciekawego Ci
się śniło? ^.^ Ja właśnie siedzę na godzinie wychowawczej...masakra. Ta kobieta
to nie wychowawczyni...to Szatan wcielony. xD W ogóle to masakra..U Ciebie
dopiero rano, a ja już ostatnią lekcje kończę. ;D hue hue"- Zaśmiałam się
cicho z tego co napisałam i czekałam na odpowiedź, która nadeszła dość szybko.
Spojrzałam na ekran telefonu i zaczęłam czytać.
" Heh..Fajnie masz. Przede mną jeszcze cały dzień
roboty. W ogóle to chciałbym już Cię spotkać. Dawno Cię nie widziałem. Szmutno
coś. :c A no śnił mi się baaaardzo ciekawy sen. ^.^"- Uśmiechnęłam się do
siebie i zaczęłam odpisywać.
" Biedak. :c Ja też już chcę Cię spotkaaaać. :( Ale
nie szmutamyyy :) Opowiadaj co za sen Ci się przyśnił!"
" Kiedyś Ci powiem. c:"
" No
weeeeź"
"
Nope. Czekaj, bo ktoś mi się do drzwi dobija...Pewnie znowu ten debil
Mike. Jak Boga kocham zajebie go kiedyś. Co on kurwa, spać nie może, czy co?!
No ja pierdole.. Człowiek jeszcze w piżamie, a ten i tak mu na chatę wbije. -,-"- Przez niego
zaczęłam rechotać w ławce, co oczywiście zauważyła moja "kochana" wychowawczyni.
Jaka to jest kurwa dziwna kobieta...Cóż...Nie bez powodu wszyscy ją nazywają
"Kopara" hue hue. Poprawiła swoje okulary, zlustrowała mnie wzrokiem
i zaczęła powoli się zbliżać do mojej ławki, która mieściła się na końcu klasy.
Schowałam szybko telefon do kieszeni i spojrzałam na nauczycielkę. Uwierzcie mi.. patrząc na nią trudno się nie
zaśmiać. Mimo wszystko opanowałam się.
- A panią co tak śmieszy, pani Orłowska?- Zapytała tym
swoim dziwnym głosem i mrugnęła kolejny tysiąc razy oczami. Zawsze mruga
oczami, gdy jest wkurzona. Komiczny widok.
- Nie nic, proszę pani... Ja tylko sobie coś
przypomniałam.
- A cóż takiego sobie przypomniałaś Martyno? Może
podzielisz się tym z klasą? Wszyscy się pośmiejemy.
- Przypomniałam sobie sms'a od przyjaciela. Nie będę o tym
opowiadać całej klasie, ponieważ to są moje prywatne sprawy.- Nie powiem,
wnerwiłam się. W tej chwili byłam poważna jak nigdy. Co ona sobie myśli? Że
przeczytam jej tego sms'a od Chazza? Pff!
- No dobrze...zatem proszę już się nie śmiać Martyno.-
Powiedziała i odwróciła się do mnie tyłem z zamiarem odejścia, a ja
wykorzystałam okazję i pokazałam jej język na co moja klasa zareagowała
śmiechem. Nauczycielka gwałtownie się odwróciła i ponownie zlustrowała mnie
wzrokiem. Ja jak gdyby nigdy nic patrzyłam się przed siebie udając, że nie wiem
o co chodzi. Po chwili znowu się odwróciła, a ja powtórzyłam poprzednią
czynność. Wychowawczyni jednak nic sobie z tego nie zrobiła i wróciła do
prowadzenia lekcji. Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy wstali z miejsc z zamiarem
wyjścia z klasy. Ja również, ale nauczycielka mnie zatrzymała.
- Powiedz mi Martynko...lubisz muzykę?- co to za pytania w
ogóle? xD
- Taaak...a po co pani pyta?- zapytałam niepewnie.
- A no bo wiesz...Słyszałam, że ładnie śpiewasz, a koniec
roku szkolnego już za kilka dni to mogłabyś przygotować jakiś mini koncert czy
coś.- Zszokowana jej propozycją zastanowiłam się chwilę, ale postanowiłam, że
czemu by nie i odpowiedziałam, że mogłabym coś takiego przygotować.
- Och, wspaniale!- Powiedziała rozradowana.- To tak za dwa
dni dasz radę?- Dwa dni?! Popieprzyło ją?
- Tak, jasne.- Odpowiedziałam na co ona zareagowała
uśmiechem.- Przepraszam, ale muszę już iść. Spieszę się. Do widzenia.-
Powiedziałam i wyszłam z klasy z zamiarem powrotu do domu po całym dniu
nudzenia się na lekcjach. Kiedy wyszłam już na dwór, rozdzwonił się mój
telefon. Zobaczyłam kto dzwoni i uśmiechnęłam się szczerze po czym odebrałam.
- Mówiłam Ci żebyś do mnie nie dzwonił. Dobrze wiesz jak
potrafimy się rozgadać. Rachunek Ci taki długi przyjdzie, że ja pierdzielę. W
ogóle to siemanko.- Skończyłam swój monolog i zaśmiałam się.
- No cześć.- Boże...jak ja dawno nie słyszałam jego głosu.
Był taki delikatny i w ogóle.- Ty się moimi rachunkami nie przejmuj. Mogę cię
zapewnić, że wcale taki wielki ten rachunek nie będzie.
- Sugerujesz, że sobie nie pogadamy?- Zaczęłam się z nim
droczyć i powoli szłam w stronę mojego domu.
- A skąd! Wręcz przeciwnie. Możemy gadać ile chcemy
skarbie.- I znowu tak do mnie powiedział. Fuck. Czy on naprawdę musi mnie tak
dręczyć. Mimo wszystko zrobiło mi się smutno. Właśnie przekroczyłam próg domu i
poszłam do swojego pokoju po czym walnęłam się na łóżko. Nastała niezręczna
cisza, którą postanowiłam przerwać.
- Chester...ja..tak strasznie za Tobą tęsknię.-
Powiedziałam, a w moich oczach mimowolnie pojawiły się słone łzy.
- Mart, ja też... Nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie
brakuje. Siedzę tutaj sam i ciągle myślę o tym aby jakoś się stąd wyrwać i
pojechać tam do ciebie. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.
- Chazz, co ty pieprzysz. A ta twoja
ukochana?-Postanowiłam zmienić temat.
- Gdybym mógł...Oddałbym za nią życie. Jest takim moim
małym światełkiem w ciemności. Kocham ją jak pierdolony wariat, ale nie mogę
jej mieć. Ona traktuje mnie jedynie jako przyjaciela.
-Tak strasznie mi przykro. Przepraszam, nie powinnam cię o
to pytać.
- Oj tam, nic się nie stało. Opowiadaj lepiej jak tam w
szkole było.- Wyraźnie się ożywił lecz ja wiedziałam, że jest przygnębiony
tylko nie chciał mi tego okazać, ponieważ wiedział, że ja zawsze się przejmuję
jego problemami. Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam mu opowiadać o tej
nieszczęsnej godzinie wychowawczej i o tym, że za dwa dni mam zagrać ten
"mini koncert"
- Mini koncert? Serio?- zaczął się śmiać.
- Czy ty mnie właśnie wyśmiałeś?- spytałam podejrzliwie.
- Nie ciebie tylko Koparę.- taaa..nawet on na nią tak
mówił. xD
- Twoja stara umc umc to kopara umc umc a twój stary umc
umc ją odpala.- Zanuciłam.
- Umc umc.- dokończył za mnie i wybuchliśmy niepohamowanym
śmiechem.
- Wybacz man, odwala mi. W ogóle to pomożesz mi ułożyć
listę piosenek na ten występ?- zapytałam.
- Jasne! Weź tam sobie jakąś kartkę i długopis i
jedziemy.- zrobiłam tak jak powiedział i po chwili układaliśmy razem listę
utworów. Postanowiliśmy, że występ będzie miał charakter rockowy. W sumie ze
mną to tylko i wyłącznie mógłby być rockowy. Po kilkunastu minutach miałam już
ułożoną pokaźną listę.
- Dopisz jeszcze "Forgotten" i git.- powiedział
na koniec. Lista była skończona.
- W ogóle to weź...Boję się, że zwalę wasze piosenki.-
zaczęłam się śmiać.
- A weź w ogóle
przestań! Już ja dobrze wiem, że ich nie spieprzysz. Śpiewasz zajebiście i ty
to dobrze wiesz tylko udajesz taką skromną. Już jaaa cię znaaam.- zaśmialiśmy
się oboje.- To teraz weź przeczytaj co ty tam masz na tej liście.- spojrzałam na
listę i zaczęłam czytać wykonawców i tytuły:
Royal Blood- Figure It Out
Dead By Sunrise- Crawl Back In
Three
Days Grace- The High Road
Dead By Sunrise- My Suffering
Dead By Sunrise- Inside Of Me
Dead By Sunrise- Let Down
Fall Out Boy- Young Volcanoes
Three Days Grace- Home
Linkin Park- And One
Three Days Grace- Pain
Linkin Park- Somewhere I Belong
Linkin Park- Numb
Linkin Park- By Myself
Linkin Park- Lying From You
Linkin Park- Valentine's Day
Linkin
Park- One Step Closer
Linkin Park- Forgotten
Starczy chyba, nie?- zapytałam po odczytaniu wszystkich
pozycji.
- Tak. Będzie zawaliście, zobaczysz. Kurde, chciałbym tam
być.- powiedział z zawodem w głosie.
- Oj tam, nagram ci wszystko.- zaśmiałam się, ale w głębi
duszy naprawdę chciałam aby był wtedy ze mną. Nagle coś mi się przypomniało.
Kto zaśpiewa partie Mike'a? Postanowiłam zwrócić się z tym do mojego
przyjaciela.- Tyyy Chazz...Skoro już będę śpiewała wasze piosenki to kto będzie
śpiewał i rapował partie Shinody? Muszę kurczę kogoś zbałamucić żeby ze mną
wystąpił.
- Nie masz tam nikogo takiego kto mógłby zastąpić Spike'a?
- No wiesz...Mike jest niezastąpiony.- zaczęliśmy się
śmiać.- Nie no, muszę do Dawida przedzwonić..Może on będzie chciał. Czekaj,
pójdę po telefon stacjonarny i najwyżej sam go przekabacisz jak nie będzie
chciał.- Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie znajdował się telefon i
wystukałam numer do Dawida dalej trzymając komórkę przy uchu. Jak to musiało
głupio wyglądać...Ja stojąca na środku kuchni z dwoma telefonami przy uszach.
xD Dawid szybko odebrał telefon, a ja zaczęłam mu wszystko po kolei tłumaczyć.
Biedny Chazz musiał to słuchać po raz kolejny...hahaha. Dawid to mój dobry
kolega z klasy. Jest fanem Linkinów także już tym zdobył u mnie na starcie plusa.
Ogólnie dobrze się dogadujemy. Jest spoko, ale na nic więcej oprócz przyjaźni
ode mnie wymagać nie może. Moje serce należy już do innego, a ja z Chestera nie zrezygnuję na pewno.
- To co Dejwuuś, wystąpisz ze mną?- zapytałam.
- No dooobra. Jutro musimy próbę zrobić, ok?
- OKI! Dzięki, jesteś wielki! Teraz już muszę kończyć, bo
drugi telefon mam. Nomanie kocham Cię! Pa!- powiedziałam i rozłączyłam się.
- Dobera Czesiek, załatwione.- powiedziałam, ale nie
usłyszałam żadnej odpowiedzi.- Chazz? Jesteś tam?- dalej żadnej odpowiedzi. Po
chwili usłyszałam tylko dźwięk zakończonego połączenia. Kompletnie nie
wiedziałam co zrobiłam nie tak i dlaczego się rozłączył. Próbowałam się do
niego dodzwonić jakieś kilkanaście razy, ale nic z tego. Co się stało? To przez
to "kocham Cię"? Nieee...a nawet jeśli...Przecież to było tylko po
koleżeńsku. Boże, co ja zrobiłam. Oparłam się o ścianę, zjechałam po niej na
podłogę, schowałam twarz w dłonie i zaczęłam gorzko płakać. Nienawidziłam kiedy
się na mnie obrażał. Nie wydzierał się na mnie. On wtedy był taki...obojętny.
To bolało gorzej niż jakiekolwiek wyzwiska. Tak cholernie bolało. W takich
chwilach wolałam żeby mnie wyzwał od najgorszych szmat, uderzył. Cokolwiek. On
jednak był obojętny. Otarłam łzy i postanowiłam iść się położyć do mojego
pokoju.
Oczami Chestera.
- Kocham Cię! Pa!- usłyszałem jak mówi do tego całego
Dawida. Zagotowało się we mnie. Byłem w szoku. Ona ma kogoś? Idiota. Co ja
sobie wyobrażałem. Że co, rzuci mi się w ramiona? Dobre sobie.- Chazz, jesteś
tam?- usłyszałem ponownie. Rozłączyłem się. Byłem wściekły jak nigdy. Rzuciłem
telefonem o ścianę i upadłem na kolana po czym schowałem twarz w dłoniach i
cicho zaszlochałem.
- Ogarnij się idioto!- eykrzyczałem sam do siebie i
wstałem z miejsca. Wziąłem telefon do ręki i spojrzałem na wyświetlacz.
Dzwoniła do mnie kilkanaście razy! Co ona sobie o mnie pomyśli....Zadzwonię do
niej...Muszę to odkręcić.
Oczami Mart.
Weszłam do pokoju i nawet nie zdążyłam dojść do łóżka, a
usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Przetarłam zapłakane oczy i spojrzałam na
wyświetlacz. To Chester. Nagle mu się przypomniało, że dzwoniłam do niego tyle
razy? To niech teraz spieprza. Odrzuciłam połączenie i rzuciłam się na swoje
łóżko. Zaczęłam rozmyślać o dzisiejszym dniu. Dlaczego Chazz się tak zachował?
Czy to możliwe żeby on...Nieee...przecież mówił ci głupia, że ma kogoś na oku.
Pewnie jest śliczna, zadbana, elegancka. Nie to co ja. Ja zawsze byłam szarą
myszką nie wyróżniającą się z tłumu. No dobra, nie przesadzajmy. Nie licząc
tego, że popierdzielałam w glanach, podartych spodniach, skórzanych kurtkach,
słuchałam rocka i metalu to jestem całkiem spokojną osobą. No i jeszcze kilka
wizyt w areszcie i odwyk, ale to wszystko było 3 lata temu i nie chcę do tego
wracać. Teraz chodzę w wytartych jeansach i za dużych bluzach. Jestem
pierdoloną oazą spokoju. Nie ma co się łudzić. Taki ktoś jak Chester nie
pokochałby kogoś takiego jak ja. Nie chodzi mi tutaj o sławę nein, nein. Chodzi
mi o niego samego. Jest wspaniałym człowiekiem. Mamy podobne charaktery i
czasem się kłócimy, ale to tak z przyjacielskiej miłości także ten..No właśnie.
Przyjacielskiej. Ugh...Nie myśl o tym głupia. On nie jest dla Ciebie i tyle.
Pogódź się z tym. Moje przemyślenia przerwała kolejna próba dodzwonienia się do
mnie. To znowu on. Eh..Postanowiłam odebrać.
- H-halo?
- Mart, ja tak bardzo cię przepraszam. Nie chciałem żeby
to tak wyszło. Nie bądź na mnie zła. Przepraszam.- wypalił szybko. Zaskoczył
mnie tym.
- Nie jestem na ciebie zła tylko nie rozumiem za bardzo o
co ci chodziło. Powiedziałam coś nie tak? Jeśli tak to ja cię powinnam
przepro...
- NIE!- przerwał mi.- To moja wina. Nie wiem dlaczego tak
zareagowałem. Pewnie teraz sobie myślisz, że jestem zazdrosnym sukinsynem,
który uważa swoją przyjaciółkę za swoją własność. I ten...Przecież nie mogę
zabronić ci spotykać się z kimś i być szczęśli..
- Że co?- tym razem to ja mu przerwałam i aż usiadłam na
łóżko.
- No nie mogę i nawet nie chcę zabraniać ci się z kimś
spotykać.- zamurowało mnie w tej chwili.
- Chester, przecież ja z nikim się nie
spotykam...Powiedziałabym ci przecież.- powiedziałam zrezygnowana.
- No, ale przecież Dawidowi powiedziałaś, że go kochasz.-
powiedział, a ja wybuchnęłam śmiechem i przywaliłam sobie facepalma.- Z czego
się śmiejesz?- rzekł smutno.
- Oj Chazzy, Chazzy...Powiedziałam tak w podziękowaniach.
To nic nie znaczyło. Poza tym Dawid ma dziewczynę także wiesz.- wyjaśniłam
dalej się śmiejąc. Usłyszałam jak on zaczyna się śmiać i przywala sobie
facepalma.
- O Boże...hahahahah! Wyszedłem na kompletnego debila.
Przepraszam Mart.- zaczęliśmy się oboje śmiać.- To mówisz, że rapera już masz?-
zmienił temat.
- Ta. Teraz jeszcze tylko muszę do kogoś przedzwonić, bo
brakuje mi kogoś do basu.
- A gitara prowadząca?
- Tym zajmę się sama.- wyszczerzyłam się.
- Grasz na gitarze?- zdziwił się.
- No. Już od ponad dwóch lat. Ty to masz
zapłon...Normalnie jak ruski traktor.- zaśmiałam się.
- No wiesz Ty co...-powiedział udając obrażonego.- Gdybym
tam był koło ciebie to już być leżała i prosiła o to abym przestał cię łaskotać
także się ciesz, że mnie tam nie ma.- powiedział.
- Szczerze? Nawet nie wiesz jak mi tego brakuje. Tych
naszych odpałów, żartów, kłótni, przegadanych nocy.- rozmarzyłam się.
- Gdybym nie musiał siedzieć całymi dniami w studio,
poświęcałbym ci więcej czasu. Ale nie bądź smutna. Dobrze wiesz, że nienawidzę
kiedy się smucisz. Obiecuję ci, że postaram się jak najszybciej stąd wyrwać.
- Ale twoja praca...
- Cicho tam. Urlop każdemu się przyda.- byłam pewna, że w
tym momencie się uśmiechnął. Wpadłam na pewien pomysł. A gdyby tak pogadać
przez Skype? W końcu bym go zobaczyła.- Tak w ogóle to włącz laptopa albo
tableta, włącz Skype i właź do łóżka, bo jak się dobrze orientuję to u Ciebie
już jest późno.- No masz! Czyta mi w myślach!
- Chester...
- Hm?
- Czytasz mi w myślach, man.- zaczęłam się śmiać.- Właśnie
myślałam o tym żeby wejść na Skype.
- No to
wchodź.- zaśmiał się.
-
Czekaj tylko jeszcze się umyć pójdę i wracam. Czekaj na mnie.
- Oki.-
powiedział, a ja rozłączyłam się. Wyciągnęłam z szafki piżamę i pognałam do
łazienki. Po prysznicu ubrałam się w piżamę, uczesałam włosy i poszłam z
powrotem do pokoju. Wzięłam do ręki tablet i położyłam się na łóżku po czym
włączyłam Skype. Chester był dostępny, także "zadzwoniłam" do niego.
Odebrał od razu. Jak ja dawno go nie widziałam. Wpatrywał się we mnie tymi
przepięknymi oczami o kolorze ciemnej czekolady. Uśmiechał się lekko co
niesamowicie dodawało mu uroku. Podobnie jak ja, leżał na łóżku co dawało pewne
złudzenie, że leżymy obok siebie. Miałam ochotę się rozpłakać i ryczeć jak bóbr
do końca mojego jakże zjebanego życia. Tak bardzo chciałam go przytulić, poczuć
jego perfumy, usłyszeć bicie serca. Zamiast tego, moje serce rozpadło się na
tysiące kawałeczków, które tylko ta jedna osoba mogła pozbierać i skleić tak,
aby wszystko tworzyło spójną i solidną całość, której już nikt nie rozbije. W
oczach zebrały mi się łzy, które już po chwili spływały po moim policzku i
moczyły lekko poduszkę, na której leżała moja głowa.
- Proszę...nie
płacz.- próbował powiedzieć, ale głos mu się załamywał.- Dobrze wiesz, że tego
nie lubię. Nie chcę żebyś przeze mnie płakała.- w jego oczach również zebrały
się łzy, które już za raz znalazły się na jego poduszce. Nie wytrzymałam.
Zaczęłam głośno płakać. Tak bardzo mi go brakowało. Był dla mnie najważniejszy
na świecie. Jedyną bliską mi osobą. Po tym jak moi rodzice i siostra zginęli w
katastrofie lotniczej nie miałam nikogo. Wtedy pojawił się On. Był przy mnie
zawsze kiedy go potrzebowałam. Pocieszał mnie kiedy byłam smutna. Rozmawiał ze
mną do późnej nocy, a czasami nawet do rana.
Po prostu przy mnie był. Nigdy nie odmówił mi rozmowy. Jest naprawdę
wspaniałym człowiekiem, którego pokochałam. Po kilku minutach jakoś się
opanowałam i otarłam łzy.
-
Przepraszam.- Powiedziałam cicho.
- To ja
przepraszam. Powinienem już dawno do ciebie przyjechać.
-
Przestań, to nie twoja wina. Po prostu cholernie mi ciebie brakuje.-
Odpowiedziałam i popatrzyłam mu w oczy. Był taki smutny...
- Mi
ciebie też Martuś.- Powiedział, a ja zaśmiałam się cicho.
-
Martuś to zdrobnienie od Marty.
- Oj
tam, cicho. Dla mnie możesz być nawet Hermenegildą Kunegundą Pierwszą, a i tak
będę cię kochał.- wyznał, a ja popatrzyłam się na niego zdziwiona.- To znaczy
jak ten...no...przyjaciółkę.- zrobiło mi się przykro. Kolejny raz. A miałam
przecież o tym nie myśleć.
- Tak,
rozumiem.- uśmiechnęłam się lekko, a on to odwzajemnił. Wyglądał naprawdę
uroczo kiedy się uśmiechał.- Miałeś kiedyś taką straszną chęć przytulić się do
jakiegoś urządzenia? Bo ja aktualnie tak mam z moim tabletem.
- Po co
mi to? Przecież leżę koło ciebie. Obejmuję cię ramionami, a ty wtulasz się we
mnie, więc w czym problem?- Powiedział, a ja wyobraziłam sobie to wszystko.
Jego zapach, bicie serca, silne ramiona obejmujące mnie. Zamknęłam oczy i
uśmiechnęłam się. Czułam jakby on naprawdę był obok mnie. Po chwili do moich
uszu dotarł jego piękny głos.
When
you feel you're alone
Cut of
from this cruel world
Your
instincs telling you to run
Listen
to your heart
Those
angel voices...
Śpiewał
"The Messenger" tylko dla mnie. Nagle zrobiłam się niezwykle
śpiąca. Powiedziałam tylko krótkie "Dziękuję", uśmiechnęłam się i
zasnęłam.
Oczami
Chestera.
Leżałem
na łóżku koło mojego laptopa i wpatrywałem się w śpiącą Martynę. Była taka
słodka. Strasznie mi przykro, że przeze mnie płacze. Gdybym tylko mógł ją
odwiedzić...Nagle nad moją głową
zapaliła się niewidzialna żaróweczka. Wyłączyłem urządzenie i pognałem do
telefonu. Wybrałem numer Mike'a. Odebrał dosyć szybko.
- Tak?-
Odezwał się mój przyjaciel.
- No
cześć. Słuchaj Mike, mam taką jedną sprawę.- Powiedziałem szybko, lecz po
chwili już wolniej powiedziałem- Chodzi o Martynę...
Oczami
Mart.
Następnego
dnia w szkole ogarniałam ludzi, którzy mogliby mi pomóc w organizacji tego
całego "mini koncertu". Dawid, z którym umówiłam się już wcześniej
miał być od rapu i śpiewu partii Shinody. Jasiek miał zagrać na perkusji,
Natalia na basie, Marek miał się zająć elektroniką, a ja gitarą prowadzącą i
wokalem. Po całej szkole porozwieszaliśmy ogłoszenia, które mówiły:
"
Chcesz posłuchać dobrej muzyki?
Wpadnij do nas, a na pewno nie pożałujesz!
Mini koncert rockowy w środę na drugiej i
trzeciej godzinie lekcyjnej na szkolnej sali gimnastycznej.
Zaprasza
zespół"
Nie
wiem po co te ogłoszenia skoro i tak cała szkoła musiała przyjść na ten występ,
bo odbywał się w czasie lekcji, ale coś czuję, że i tak woleliby posiedzieć i
posłuchać mojego darcia ryja niż jakby musieli siedzieć na lekcjach. Po
lekcjach umówiliśmy się naszą piątką na próbę w moim garażu. Tak. Moim.
Mieszkam sama. Rodzice zostawili mi dom zanim odeszli. Na próbie nie mogłam się
skupić na tekstach. Ciągle myślałam o Chesterze.
- Mart,
musisz się ogarnąć. Skup się i spróbuj zaśpiewać to jak najlepiej.- Powiedział
Dawid po tym jak po raz kolejny zwaliłam "Valentine's Day" i mnie
przytulił.- Wiem, że coś cię gryzie, tylko nie chcesz mi powiedzieć. Ale
spróbuj pomyśleć o czymś miłym i
zaśpiewaj to jak najlepiej, bo wiem, że potrafisz, ok?- Zrobiłam tak jak mi
kazał. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie Chazza. Stał przede mną i uśmiechał
się do mnie, a w jego czekoladowych oczach jaśniały iskierki radości. Poczułam
wewnętrzną siłę, która ogarnęła całe
moje ciało i zaraz z moich ust wydobyły się pierwsze słowa piosenki.
Zapomniałam o całym świecie. Czułam się tak jakbym śpiewała tą piosenkę tylko i
wyłącznie dla niego. Zanim się zorientowałam, piosenka się skończyła.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak wszyscy patrzą się na mnie zdziwieni.
Najbardziej rozbawiła mnie mina Jaśka. Stał z otwartą buzią, a jego oczy
przypominały pięciozłotówki.
-
Jasiek, włącz zwijarkę, bo ci szczęka do podłogi zwisa.- Zaśmiałam się, ale on
ani drgnął.- No co?- Zapytałam zdziwiona. Pierwszy odezwał się Dawid.
-
To.Było...
-
Zajebiste.- Powiedzieli wszyscy jednocześnie.
- Ale
co?- Zapytałam jeszcze bardziej zdziwiona.
- No
to. Ta piosenka.- Powiedział Marek.- Masz przepiękny głos.- Pochwalił mnie, a
ja spłonęłam rumieńcem.
-
Dziękuję.- Odpowiedziałam cicho i spuściłam głowę w dół. Po chwili podszedł do
mnie Dawid i mnie przytulił.
-
Widzisz? Wiedziałem, że ci się uda. Nie wiem o czym ty sobie pomyślałaś, ale
jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem.- Powiedział cicho po czym oderwał się
ode mnie i zwrócił się do reszty.- No dobra! Zbieramy się. Na dzisiaj koniec.
Mam nadzieję, że jutro wyjdzie tak samo, a może i lepiej.
- Oki!-
Wszyscy do mnie podeszli i pożegnali.
-
Martuś, byłaś niesamowita.- Powiedziała Natalia, a ja wybuchłam śmiechem. Tak,
przypomniał mi się Chester i Hermenegilda Kunegunda Pierwsza.- No co?- Zapytała
zdziwiona.
-
Martuś do zdrobnienie od Marty.- Wyjaśniłam.- No masakra. Najpierw Chester,
teraz Ty.- Śmiałam się dalej, ale po chwili zorientowałam się co powiedziałam i
momentalnie ucichłam widząc podejrzliwe spojrzenia moich znajomych.
- Jaki Chester?-
Zapytali wszyscy.
- No,
no...Czyżby nasza Martynka miała jakiegoś przystojnego pana na boku i nic nam o
tym nie powiedziała?- Powiedział Marek i "zatańczył" brwiami.
-Yyy...Chester
to mój kolega ze Stanów. Poznałam Go kiedyś tam jak byłam w Nowym Jorku. Dawno
z nim nie rozmawiałam, a wczoraj gadaliśmy i on też nazwał mnie Martuś. Dlatego
zaczęłam się śmiać.- Wyjaśniłam szybko.
-
Wokalista Linkin Park też ma na imię Chester.-Wypalił Jasiek.- Przypadek? NIE
SONDZE.- Wszyscy wybuchliśmy śmiechem po czym moi znajomi rozeszli się do
swoich domów. Uff..Było blisko. Aj, bo głupia się zaczęłam śmiać.
Dzisiaj
nie rozmawiałam z Chazzem. Próbowałam zasnąć, ale na marne. Leżałam w łóżku i
nawet zaczęłam liczyć owce. Tak wiem, głupia jestem. xD Postanowiłam posłuchać
muzyki. Do uszu wsadziłam słuchawki i już po chwili usłyszałam pierwsze
takty " Leave Out All The
Rest". Taaak...to piękna piosenka. Po około piętnastu minutach zasnęłam.
Rano
obudził mnie mój budzik. Jedyne co mnie powstrzymuje przed rozpierniczeniem go
rano to fakt, że to mój telefon. Powaga. Przeciągnęłam się leniwie na łóżku.
Nagle otworzyłam przerażona oczy. Uświadomiłam sobie, że już dzisiaj jest
występ. Zeskoczyłam szybko z łóżka i pognałam do łazienki, aby się trochę
ogarnąć. Po wszystkim złapałam za mój telefon, torbę oraz gitarę i zbiegłam po
schodach do kuchni. Złapałam szybko za kanapkę, którą specjalnie przygotowałam
dzień wcześniej wieczorem. Zjadłam trochę, napiłam się soku i podbiegłam do
drzwi, gdzie obok stały moje buty. Założyłam je szybko i wybiegłam z domu
wcześniej zamykając drzwi na klucz i ruszyłam szybkim krokiem do szkoły. Ja,
Dawid, Marek, Jasiek i Natalia byliśmy zwolnieni z lekcji toteż mogliśmy
wszystko ogarnąć już rano. Uwinęliśmy się z całym sprzętem już na pierwszej
lekcji. Siedziałam właśnie na krześle i stroiłam moją gitarę kiedy nagle rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam
na wyświetlacz i ze zdziwienia otworzyłam szeroko oczy.
-
Mike?- Zapytałam.
- Tak
mnie zwą.- Zaśmiał się.
- Coś
się stało?
- Nie,
nie! Ja tylko chciałem się zapytać co robisz.- Ojjj...Shinoda cuś kręci.
-
Przygotowuję się do występu.- Odpowiedziałam.
- A no
tak...Chester coś tam mówił, że grasz jakiś mini koncert w szkole.
-
Tsa...
-
Słuchaj...a kiedy masz ten występ, bo nie chcę przeszkadzać czy coś...
- Za
piętnaście minut będzie dzwonek na przerwę. Potem 5 minut przerwy i dzwonek na
lekcję. Jakieś dwadzieścia minut po dzwonku na lekcje mamy zamiar zacząć
pierwszą piosenkę, ale nie wiem jeszcze dokładnie.
- Tak
szybko?!- Prawie wydarł mi się do słuchawki.
- Kurwa
mać, Mike ty debilu! Jedź szybciej, bo nie zdążymy przez ciebie. Kto to do
kurwy pały widział żeby na autostradzie jechać 50 na godzinę! I tak przez
ciebie się spóźnimy, bo zaspałeś. W dodatku wypieprzyłeś się na schodach i
potem jęczałeś, że cię dupa boli, a później złapała nas policja, bo jechałeś
nie tą stroną drogi co trzeba! Jak się spóźnimy na to spotkanie to ci łeb
ukręcę przy samej dupie i powieszę cię za jaja na wiatraku pod sufitem i włączę
na pełną moc! - Usłyszałam jak Chester
drze się na przyjaciela i przypiernicza sobie dłonią w czoło. Zaczęłam się
śmiać.
-
Jedziesz na autostradzie 50 na godzinę? No ładnie hahahahah!- Śmiałam się.- W
ogóle to od kiedy w Stanach jest ruch prawostronny?
- No
właśnie też się zastanawiam!- Powiedział Chazz.
- Cześć
Chester.-przywitałam się.
- Joł.-
Zaśmiał się.
-
Dobra, cicho.- Powiedział Mike.- Ja już muszę kończyć, bo on mi się tu do
pedałów dobiera.- Wybuchłam tak głośnym śmiechem, że aż Dawid, który był na
drugim końcu sali się na mnie dziwnie spojrzał.
- Bez
skojarzeń Mart!- Krzyknął Chester.
- Taak,
taaak, jasne. Ahhahahah!
-
Dobra, ja serio kończę. Nie przeszkadzam już. Pa Mart!- Powiedział Mike i się
rozłączył. Schowałam telefon do kieszeni i zaczęłam się cicho śmiać. Co oni
znowu wymyślili?
Oczami
Chestera.
-
Proponuję jeszcze wolniej.- Powiedziałem zrezygnowany i przywaliłem sobie po
raz setny dłonią w czoło.- Czy ty naprawdę chcesz żebyśmy się spóźnili?
- Czy
ty naprawdę chcesz żeby nas znowu policja złapała?
- No
już nawet nie mówię przez kogo nas wcześniej złapali. Musiałeś dmuchać w
alkomat, bo pomyśleli, że pijany jesteś! Dobrze, że wczoraj nic nie piliśmy.
Już widzę te nagłówki gazet. "Michael Shinoda, członek znanego na całym
świecie zespołu Linkin Park, pijany jechał nie tą stroną drogi co trzeba. A
wraz z nim w samochodzie jechał Chester Bennington- załamany głupotą
przyjaciela wokalista wcześniej wymienionego zespołu." No poezja
normalnie.- Zacząłem się śmiać.
- Ha
ha, bardzo śmieszne. Zapomniałem, że tutaj jest ruch prawostronny.
- No
przecież ci mówiłem wcześniej, że tutaj jest prawostronny. Mike, załamujesz
mnie.- Zaśmiałem się. Nastała cisza. Popatrzyłem się na mojego przyjaciela i
nagle wpadłem na genialny pomysł. Poderwałem się z miejsca i błyskawicznie
przejąłem kierownicę siadając mu wcześniej na nogach.
-
Chester, ty idioto. Złaź ze mnie!- Krzyknął.
- Morda
kapciu.- Odpowiedziałem tylko i przycisnąłem pedał gazu. Tak, to musiało
wyglądać komicznie. Kierowałem samochód siedząc na kolanach Mike'a. W dodatku
musiałem się nieźle schylać żeby nie uderzyć głową o dach samochodu. A no tak.
Zapomniałem dodać, że jechaliśmy uwaga, uwaga.. Fiatem 126p! Złom, że masakra,
ale nie było czasu szukać lepszego po salonach.
Żałujcie, że nie widzieliście min ludzi,
którzy jechali z naprzeciwka. Jeden gość zakrztusił się jakimś napojem, a jakaś
dziewczyna tak się zaczęła śmiać, że aż musiała zjechać na pobocze. Oczywiście
nie obyło się bez dziennikarzy. Pomyślałem, że muszę kupić jutro jakąś gazetę.
Pośmieję się przynajmniej.
Oczami
Mart.
Koncert
się zaczął. Wykonywaliśmy właśnie "And One". Wszyscy widzowie byli
pod wrażeniem i bawili się razem z nami. Dawaliśmy z siebie wszystko. Kilkoro
uczniów z młodszych klas śpiewało razem z nami z trybun. Znają się na muzyce
haha. Po skończonej piosence zarządziliśmy krótką przerwę. Zdjęłam gitarę i
postawiłam ją na stojaku po czym sięgnęłam po wodę aby się napić. Stałam
przodem do widowni także nie wiedziałam o co im chodzi kiedy zdziwieni i z
oczami jak pięciozłotówki zaczęli patrzeć się w stronę wyjścia. Nagle poczułam
jak ktoś łapie mnie w pasie. Tak się wystraszyłam, że prawie się tą głupią wodą
oplułam. Odwróciłam się szybko i mało zawału nie dostałam. Przede mną stał
Mike! Mike Shinoda! Rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam.
- O Boże
Mike!- Krzyknęłam.- Co ty tu robisz?!- Zapytałam zdziwiona, a on popatrzył się
na mnie z uśmiechem na ustach.
- Jego
się zapytaj.- Wskazał ręką w stronę wyjścia. Momentalnie łzy naszły mi do oczu.
W drzwiach stał ON. Chester! Zaczęłam
biec w jego stronę i już za chwilę skoczyłam na niego i oplotłam jego biodra
moimi nogami. Ludzie na trybunach pewnie myśleli, że zachowuję się tak,
ponieważ spotkałam swoich idoli. Haha. Takiego wała.
Zaczęłam
płakać jak głupia. On tu jest. Przy mnie. Przytula mnie i szepcze do ucha jak
bardzo mu mnie brakowało. Zeskoczyłam z niego, ale nie oderwałam się od niego.
Dalej staliśmy przytuleni.
-
Chester...tak bardzo mi ciebie brakowało.- Powiedziałam przez łzy i popatrzyłam
mu w oczy. Był taki szczęśliwy. Znowu mogłam patrzeć się na jego uśmiech, oczy,
tatuaże, wdychać jego perfumy, przytulić się do niego. To było takie magiczne.
Otarł mi łzy z policzków i przyłożył swoje
czoło do mojego dalej wpatrując mi się głęboko w oczy.
- Mi
ciebie też Mart. Nawet nie wiesz jak bardzo.- Uśmiechnął się. Oderwałam się od
niego i dopiero teraz zwróciłam uwagę jak był ubrany. Miał na sobie białą,
luźną koszulkę bez rękawów z jakimś
nadrukiem i jasne jeansy. Na nogach
miał jakieś ciemne trampki. Uśmiechnęłam się do niego, przywołałam jego i
Mike'a do siebie ruchem ręki, wzięłam do ręki mikrofon i zwróciłam się do
publiczności.
-
Nauczyciele i Nauczycielki, Uczniowie i Uczennice...Chester Bennington i Mike
Shinoda z Linkin Park!- Krzyknęłam po polsku i objęłam chłopaków. Wszyscy
zaczęli klaskać i się wydzierać.- Skoro już tu są to trzeba ich trochę
wykorzystać, co nie?- Zaśmiałam się.- Do roboty chłopaki!- Rzuciłam do nich.
Chester poszedł po drugi mikrofon, a Mike wziął moją gitarę.
- Znasz
słowa?- Zapytałam Chazza, a ten pokiwał twierdząco głową.- Ok. To zaczynamy.-
Powiedziałam i zaraz słuchacze mogli podziwiać nas w akcji. Graliśmy teraz
"Pain" Three Days Grace.
-
PAIN!-Wydarłam się.
-
Without love.- Zaśpiewał Chazz.
- Pain!
- I
can't get enough.- Kolejna partia Chestera. Zrobiliśmy tak, że ja śpiewałam
pierwszą zwrotkę, refren razem, a drugą zwrotkę on. Wychodziło perfekcyjnie
toteż zrobiliśmy tak też z resztą piosenek. Z piosenkami Linkinów wychodziło
jeszcze lepiej. Partie Chestera śpiewałam razem z nim, a partie Shinody, Mike
wykonywał razem z Dawidem. W końcu doszliśmy do Forgotten. Tak...to już
końcówka dlatego postanowiliśmy dać z siebie naprawdę wszystko. Po skończonym
numerze byliśmy strasznie zmęczeni, ale postanowiłam zrobić Chesterowi
niespodziankę.
- Nie
mieliśmy tego w planach, ale skoro już tu jesteś.- Powiedziałam przez mikrofon
do niego.- To mam dla ciebie niespodziankę.- Uśmiechnęłam się do niego i
poszłam obgadać mój plan z zespołem. Po chwili w głośnikach rozbrzmiało
"Black Heart" Stone Temple Pilots. Chester zrobił na mnie wielkie
oczy i zaczął się śmiać. Wziął do ręki mikrofon, ale nie zaczął śpiewać.
Pierwsza zwrotka należała do mnie. On stał w miejscu, a ja śpiewałam i
chodziłam wokół niego patrząc prosto w jego oczy. Refren zaśpiewaliśmy
tradycyjnie razem. Objął mnie jednym ramieniem zwracając nas do publiczności.
Później on zaśpiewał drugą zwrotkę. Tym razem to ja stałam w miejscu,
uśmiechałam się i wykonywałam chórki, a Chester chodził wokół mnie. Wyglądało
to trochę jak w jakimś filmie, no ale dobra. Później znowu refren, chórki i
solówka, której nie zapomnę do końca życia. Złapaliśmy się z Chesterem pod
ramię i zaczęliśmy tańczyć w kółko...No tak jak w "Polce" się tańczy.
XD Musiało to wyglądać naprawdę komicznie zwracając uwagę na to jakie zacięte
miny mieliśmy i jak machaliśmy wolnymi rękoma. Po pewnym czasie zmieniliśmy
stronę i "tańczyliśmy" teraz
w prawo. Później zaczęliśmy się z tego śmiać, ale nie na długo, ponieważ
musieliśmy zaśpiewać kolejny refren. Następnie kolejne chórki i już miał
nastąpić koniec piosenki kiedy Chester odsunął się ode mnie, złapał za rękę,
zakręcił mnie wokół mojej osi i przyciągnął mnie do siebie po czym czule
pocałował w usta. Tak. Pocałował mnie. Byłam w szoku. Czyli jednak...mnie
kocha? To był jeden z najlepszy pocałunków w moim życiu. Liczyłam się tylko ja
i on. Kiedy się od niego oderwałam popatrzyłam mu głęboko w oczy. Nagle oboje
oprzytomnieliśmy, ponieważ zauważyliśmy jak cała widownia biegnie w naszą
stronę. Byliśmy tym przerażeni. Złapałam za moją torbę i gitarę, którą wcześniej
odłączył Mike i skoczyłam Chesterowi "na barana" po czym wszyscy
wyszliśmy ze szkoły. Kiedy byliśmy już na parkingu, zeskoczyłam Chazzowi z
pleców.
- To
było epickie.- Zaczęliśmy się śmiać. Po kilku minutach dołączył do nas Mike,
Dawid, Marek, Jasiek i Natalia.
- No,
no gołąbeczki.- Zaczął Dawid.- Cóż to za pokaz był?- Zaśmiał się.
- Ja
nic nie wiem. Ich pytaj.- Wskazałam na Mike'a i Chestera.
- Oj
tam, cicho. Taka niespodzianka dla ciebie.- Powiedział Mike, a ja zaczęłam się
śmiać.- Z czego cy się znowu chichrasz, co?
- Z
Ciebie.- Wydusiłam przez śmiech, ale zaraz się ogarnęłam.- Kurczę, nie
przedstawiłam was sobie. Chester, Mike-Zwróciłam się do chłopaków.- To Dawid,
Jasiek, Marek i Natalia.
-
Siema.- Powiedzieli wszyscy razem. Zareagowali dosyć...spokojnie.
- To my
się już będziemy zbierać.- Powiedział Jasiek.
- Już?-
Zapytałam.
- No
tak...Nauczyciele będą pytać.
-
Ach...no ok.
- To
pa.- Powiedzieli i poszli.
- Pa!-
Odpowiedziałam. Zostaliśmy sami we trójkę.- Chazz?
- Hm?-
Złapał mnie za ręce i popatrzył głęboko w oczy.
- Czy
to...to na sali było...szczere?- Zapytałam, a on się tylko uśmiechnął.
- No
pewnie.- Powiedział po czym pocałował mnie jeszcze raz.- Kocham cię.
- Ja
ciebie też. Całym serduszkiem.- Uśmiechnęłam się, a on mnie do siebie przytulił.-
No! To gdzie wasza wypasiona maszyna, którą przyjechaliście z lotniska?-
Zapytałam kiedy na parkingu ujrzałam tylko jakiegoś Mercedesa i Malucha. Oni
chyba nie...?
-
Eghem...No bo ten...Nie było czasu szukać samochodu po jakichś wypasionych
salonach, więc...Zapraszamy do tej oto limuzyny.- Pokazał na Malucha, a ja
wybuchłam śmiechem i po chwili leżałam z tego śmiechu na ziemi. Dosłownie.
- A-ale
j-j-jak t-to?!- Zapytałam przez śmiech. Ja już nawet płakałam.
- No
normalnie.- Już nawet Shinoda zaczął się śmiać. Po jakichś 15 minutach się
uspokoiłam.
- To
może dajcie mi swoje rzeczy, a ja zaniosę je do siebie.- Zaproponowałam, a oni
się zgodzili. Dali mi wszystkie swoje torby, ale było ich dosyć dużo.- No ja
nic nie mówię, ale sama nie dam rady ich wszystkich zanieść. Po co wam w ogóle
tyle rzeczy?- Pokazałam na kilka walizek.
-
Ubrania.-wyjaśnił Mike.
- Aż
tyle?!- zdziwiłam się.
- Mart,
błagam cię...On nawet kurtkę zimową wziął.-zaczął się śmiać Chester.
-
Kurtkę zimową. W lato. Brawo Shinoda.- zaczęłam mu bić brawo.- Jesteśmy w
Polsce, a nie na Syberii. Kraje ci się pomyliły. Ciepłe majciochy też wziąłeś?-
zaśmiałam się.
- Nie
zdziwiłbym się gdyby ze sobą przenośny grzejnik wziął.- wtrącił się Chazz.
- Nie
musiałem. ty robiłeś za doskonały kalory...
- Morda
kapciu.- warknął Chester.
- No
wiesz... Jak możesz?- powiedział udawanie obrażony Shinoda.- Najpierw
pozwalasz, a później...
- O co
wam chodzi?- zapytałam zdezorientowana.- Czy ja o czymś nie wiem?- uniosłam do
góry jedną brew.
-
Ugh...Złapała nas burza kiedy lecieliśmy samolotem. Ja właśnie spałem, a ten
debil zaczął się drzeć i panikować, że się rozbijemy. Byłem tak zaspany, że
dałem mu swoją rękę żeby sobie potrzymał to może się uspokoi i dalej poszedłem
spać. Po kilku godzinach się obudziłem i zobaczyłem, że ten idiota siedzi we
mnie wtulony. Nawet nie wiesz jak szybko i z jakim hukiem zleciał na
podłogę.-wyjaśnił Chez.
- No
wiesz Mike...-zaczęłam.- Anna może sobie pomyśleć różne rzeczy jak ty coś
takiego odstawiasz. Jeszcze sobie pomyśli, że zmieniłeś orientację.
- Weź
nawet tak nie mów.-powiedział szybko Mike.- Dla niego?- wskazał na Chestera.- W
życiu! Poza tym...Wszyscy Linkini wiedzą, że się boję burzy, a tylko on się ze
mnie wyśmiewa.-dokończył z udawanym smutkiem na co Bennington zareagował rechotem.
- Bo
ktoś tu chyba zapomniał jak spieprzał na kilometr od małego
pająka...-powiedziałam złośliwym głosem i odwróciłam głowę w stronę Cheza.
-
Małego?! -wtrącił się Chazz.- To był pieprzony ptasznik!
-
Tak..ptasznik. Na pewno. Od kiedy u mnie w domu hoduje się
ptaszniki...-zaczęłam się śmiać.
- No,
ale on miał taki krzyżyk na dupie!
- Bo to
był Krzyżak.-wyjaśniłam.
- Sama
od niego uciekałaś!- próbował się bronić.
- Tak,
ale po pierwsze jestem kobietą, a po drugie to nie wskakiwałam z buciorami na
stół jak NIEKTÓRZY tylko na krzesło.- zaczęliśmy się "kłócić", a Mike
tylko się z nas śmiał.
-
Stary, wskoczyłeś na stół, bo się przestraszyłeś pająka?- zapytał.
- A weź
przestań, cały stół mi upierdzielił.- machnęłam ręką i się zaśmiałam.
-
Wypraszam sobie! Posprzątałem przecież!
- Bo na
ciebie nawrzeszczałam i dałam ścierę do ręki.-pokazałam mu język, a on zrobił
minę w stylu "zaraz cię dorwę" i zaczął się do mnie zbliżać z
zawziętą miną. Ja tylko rzuciłam w niego walizką, którą na szczęście złapał.-
Chodź, idziemy to zanieść do mnie, bo sama nie dam rady.-powiedziałam po czym
zwróciłam się do Shinody.- Mike, załatwisz jakieś lepsze auto co nie?
-
Ta.-odpowiedział.
Weszliśmy
do mojego domu po czym skierowaliśmy się schodami na górę, ponieważ tam
znajdował się mój pokój oraz dwa "zapasowe", które należały kiedyś do
moich rodziców i siostry.
-
Wybierz sobie któryś pokój, a ja zaniosę swoje rzeczy do siebie.-powiedziałam i
weszłam do swojego królestwa. Odstawiłam gitarę na stojak, a torbę rzuciłam na
łóżko. Podeszłam do okna. Pogoda była taka piękna...A może tak tylko mi się
wydawało? Może to wszystko, cały ten dzień to jakiś mój chory wymysł i tak
naprawdę pogoda jest paskudna, nie byłam w ogóle w szkole, a Mike i Chazz wcale
do mnie nie przyjechali? A co jeżeli Chester wcale nie powiedział, że mnie
kocha? Jeśli ja sobie to wszystko wymyśliłam? Nagle poczułam jak ktoś obejmuje
mnie od tyłu. Poczułam Jego oddech na szyi. Odwróciłam się do niego przodem i
tak po prostu wtuliłam się w niego. Wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
-
Słyszysz?- zapytał cicho, a ja pokiwałam twierdząco głową.-Ono bije tylko i
wyłącznie dla ciebie. Od bardzo dawna.-to były najlepsze słowa jakie
kiedykolwiek usłyszałam. To właśnie wtedy pojęłam, że kiedy mówił o pewnej
dziewczynie, w której się zakochał, tak naprawdę mówił o mnie. A mówił wiele
pięknych rzeczy. Dopiero wtedy zrozumiałam, że on tak naprawdę już dawno chciał
mi powiedzieć co czuje, ale bał się, że go odrzucę, bo przecież w swoim życiu
był już tak licznie odtrącany, że nawet nie było sensu liczyć. To dlatego nigdy
mi nie chciał powiedzieć jak owa dziewczyna ma na imię. Nie chciał żebym się
dowiedziała o jego uczuciach. Ze szczęścia chciało mi się płakać i zarazem
skakać po całym pokoju. Czy coś jest ze mną nie tak?
-
Chester to...najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałam.
Dziękuję.-powiedziałam przez łzy.
- Nie
dziękuj mi za to. To szczera prawda. Nawet nie wiesz jak bardzo cię
kocham.-wyjaśnił po czym przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował. Ta
chwila była naprawdę magiczna. Liczyliśmy się tylko my i nikt więcej. Nie wiem
ile to trwało. Sekundę, minutę? A może godzinę? Nie wiem. Przez to wszystko
straciłam poczucie czasu. Nagle usłyszeliśmy dość głośne chrząknięcie.
-
Shinoda, spierdalaj.-powiedział Chester po czym odwrócił się do niego zaczął
się śmiać kiedy zobaczył minę Mike'a. Wyglądał jakby zaraz miał płakać.-Oj
żartowałem przecież.
- Ale
to jest takie...takie piękne.-rozmarzył się wzruszony Spike, a ja z Chazzem
wybałuszyliśmy na niego oczy.-No co?- zapytał.-Pasujecie do siebie.-uśmiechnął
się pokazując rządek białych zębów.
-
Załatwiłeś samochód?- zapytał Chez.
-
Ta.-odpowiedział. Nagle jakby się ożywił.-Ej wiecie co? Głodny jestem.-poklepał
się po brzuchu.
- A ten
jak zwykle tylko o jedzeniu.-powiedział cicho Chester.
- E!
Wypraszam sobie. Od tego jest Joe, ale jego tutaj aktualnie nie ma, więc ktoś
go musi zastąpić, co nie?- wyszczerzył się.
Postanowiliśmy
zrobić sobie jakiś obiad. Przygotowałam coś na szybko i już po chwili
zajadaliśmy przy stole oglądając telewizję. Zaczęli nadawać jakieś wiadomości.
Chciałam przełączyć, ale Chester mnie powstrzymał.
-
Poczekaj chwilkę, chce coś zobaczyć.-wyjaśnił.
-
Przecież Ty polskiego nie znasz to co ty tu chcesz oglądać.
- Umiem
polski, cicho bądź.-powiedział po czym zabrał mi pilota. Wbiłam w niego swoje
mordercze spojrzenie. Na ekranie telewizora pojawił się jakiś starszy,
szczerbaty pan.
"-
No nomanie jak Boga kocham widziałem jak ci dwaj moim polskim Fiatem 126p
odjeżdżali!- mówł zdenerwowany.
- Może
nam pan opisać tych dwóch mężczyzn?- zapytał dziennikarz.
- A no
pewnie! Jeden był taki trochę łysy, znaczy się irokeza takiego małego miał i
tatuaże o tutej na rękach takie zajebiste miał mówię przecie. A ten drugi to
jak jakiś z Japonii czy skądś
tam
wyglądał. Takie skośne oczy miał i brodę taką nawet."- wyjaśniał, a ja
spojrzałam się na chłopaków wielkimi oczami. Oni chyba nie...?
"
Wie pan jak się nazywali?
- A no
pewka, że wiem. Jo wszystko kurde wiem! Ten z tatuażami to się nazywa
ten..no...a nie pamiętam! Ale oni są z takiego zespołu. Disco w Parku, czy coś
takiego."- powiedział, a ja i chłopacy zakrztusiliśmy się jedzeniem. Pacz,
jednak zrozumieli o co chodzi. Zdolne bestie.
"-
I mówi pan, że coś panu zostawili?- dopytywał się dziennikarz.
- A no
zostawili! Dwie podpisane płyty i czysta dolarów amerykańskich!
- Może
nam pan pokazać te płyty?
- A no
jasne przecie!"- powiedział i pokazał dwie płyty. To była "Hybrid
Theory" i "A Thousand Suns". Teraz już wszystko było jasne. Mike
i Chazz ukradli Malucha temu staruszkowi, a za zapłatę zostawili dwie płyty i
300 dolców...Zaraz, co? 300 dolców?! Popieprzyło ich?
"-
Dobrze, dziękujemy.- powiedział dziennikarz po czym odwrócił się przodem do
kamery.- Co to za wybryki? Czy jadący polskim Fiatem 126p dzisiaj rano dwaj
wokaliści sławnego na całym świecie zespołu Linkin Park mają z tym coś
wspólnego?"- zapytał podejrzliwie po czym na ekranie pojawiła się
fotografia, na której widać chłopaków jadących samochodem, a później Chestera z
zawziętą miną prowadzącego samochód. W dodatku się schylał, ponieważ Maluch to
przecież niski samochód. Po chwili fotografia zniknęła i znowu pojawił się ten
starszy pan.
"-
Ja bardzo dziękuję, naprawdę za te płyty i pieniądze, ale mam sentyment do tego
samochodu także ten...bardzo prosiłbym panów o zwrot. Jeśli będzie trzeba to
zwrócę pieniądze. Pozdrawiam serdecznie."- dokończył, a wraz z jego
wypowiedzią skończyły się wiadomości. Nastała cisza. Robiłam wszystko żeby się
nie roześmiać, ale to nic nie dawało. Kilka chwil później leżałam na podłodze i
śmiałam się w niebo głosy. Ta zawzięta mina Chestera powaliła mnie na łopatki.
No masakra. xD
Po
kilku minutach się uspokoiłam i usiadłam spokojnie na kanapie.
- Chyba
będziemy musieli oddać tego Malucha.-powiedział Chez przez śmiech.
- Chyba
tak.-odpowiedział Mike i zaczął się chichrać.- Fajną minę miałeś.
- No
wiem. Bo to ja.-Chester wypiął pierś do przodu, ale sam zaczął się śmiać.
Po
obiedzie pojechaliśmy do tego pana. Mieliśmy adres, ponieważ chłopaki pamiętali
skąd wzięli samochód. Staruszek był w niebo wzięty kiedy ujrzał chłopaków.
Zapewniał, że w zamian za swój samochód może oddać pieniądze, które dostał od
nich, ale chłopcy kategorycznie odmówili. Oddali samochód wcześniej wyjaśniając
dlaczego go zabrali.
Zabawiliśmy u tego miłego pana jakąś godzinę,
ponieważ zaprosił nas na kawę. Potem pożegnaliśmy się i wróciliśmy taksówką do
mojego domu.
Mike i
Chazz zostali u mnie jeszcze dwa dni, ponieważ dzień po tych wydarzeniach
miałam zakończenie roku szkolnego. O dziwo zdałam. Sama byłam zdziwiona. Dzień
po zakończeniu roku szkolnego mieliśmy jechać do Stanów. Byłam taka szczęśliwa.
Miałam ze sobą mojego mężczyznę. Byłam zakochana po uszy. Chester uczynił mnie
najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wróciliśmy wszyscy do Stanów. Wiedziałam,
że to tak naprawdę początek mojego życia. I dalej tkwię w tym postanowieniu. W
Stanach załapałam się do dobrze płatnej roboty w studio nagraniowym, do którego
czasem przychodzili chłopaki coś nagrywać. Dwa lata później jestem już panią
Bennington. Mamy trójkę dzieci. Małego Jacka i dwie bliźniaczki: Rose i
Amy. Chester jest kochanym i najlepszym
mężem i ojcem na świecie. Co prawda
często nie ma go w domu, ponieważ albo siedzi w studio, albo jest w trasie, ale
stara się poświęcać nam jak najwięcej czasu. Co będzie dalej? Tego nie wiem. Czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz