Pomógł jej wysiąść z samochodu po czym stanęli
przed drzwiami wielkiego domu Shinody. Liv zerknęła na Chestera.
- Wnerwi się, prawda?- Zapytała, a on tylko się
zaśmiał.
- Pf! Jak on do mnie raz przylazł o 3:00 nad ranem
tylko po to , żeby mi powiedzieć, że widział jakąś tam fajną dziewczynę to było
dobrze? Nieeee ma... Ja mu powiedziałem, że się zemszczę kiedyś.- Powiedział i
otworzył drzwi. Liv popatrzyła się na niego ze zdziwieniem.
- Masz klucze do jego domu?- Zapytała dalej
zdziwiona.
- Pewnie. On do mojego też ma. Wchodź, a ja
zobaczę, czy ten baran już śpi.- Zaprosił ją do środka i poszedł schodami na górę. Liv usiadła na białej skórzanej
kanapie i przyglądała się wnętrzu. Bardzo jej się podobał wystrój domu.
Stwierdziła, że Shinoda ma bardzo dobry gust jeśli chodzi o takie sprawy. Po
chwili usłyszała głos Chestera.
- No i co Ty się tak na mnie wydzierasz, hm?
Zostawiam Ci ją tylko na chwilę. Za góra godzinę będę z powrotem, a poza tym...
Nie pamiętasz już jak do mnie przylazłeś o 3:00 nad ranem? Musiałem wtedy
słuchać jaka to jak jej tam...- Zaczął pstrykać palcami.-Lucy! Jaka to Lucy nie
jest piękna.
- No, ale do cholery jasnej...Mogłeś uprzedzić!-
Usłyszała drugi męski głos. Domyśliła się, że to głos Mike'a.- Ty mi tu jakąś
dziewczynę przyprowadzasz, a ja taki nie uczesany...
- Ty mnie tutej nie klnij tylko idź się uczesz, bo
taki masz fryz jakby Cię piorun pierdolnął.- Powiedział Chazz. Mimo wszystko musiała się zaśmiać. Wstała
dalej się śmiejąc.
- A Ty co się śmiejesz, hm? Nie wiesz, że się nie
podsłuchuje?- Zapytał uśmiechnięty Chester.- Mike zaraz przyjdzie. Poszedł się
ogarnąć, a tymczasem ja spadam. Niedługo po Ciebie przyjadę.- Dał jej całusa w
policzek i wyszedł z domu. Liv stała oszołomiona dotykając dłonią policzka,
gdzie przed chwilą mężczyzna złożył drobnego całusa. To było takie...inne.
Takie dziwne. Nikt nigdy jej tak nie traktował. Nie rozumiała dlaczego on jej
pomaga. Przecież była niczym. Najbardziej była zszokowana faktem iż po poznaniu
jej jakże popieprzonej historii nie uciekł i nie zostawił jej, a wręcz
przeciwnie- przytulił ją i powiedział, że rozumie jak się czuje. Nie był taki
jak ludzie, których poznała w swoim życiu. Był...dobry. Nie osądził jej z góry
tak jak to robił każdy kto poznał jej przeszłość. Musiała tak stać dobre kilka
minut, ponieważ za swoimi plecami usłyszała chrząknięcie. Odwróciła się i
zobaczyła dość przystojnego bruneta o lekko azjatyckich rysach twarzy. Podszedł
do niej i wyciągnął rękę w jej stronę.
- Cześć, Mike jestem.- Uśmiechnął się do niej.
- Liv.- Podała mu dłoń.
- Usiądź sobie. Kawy, herbaty?- Zapytał po czym
pacnął się dłonią w czoło.- Tak Mike, na pewno kawy. O 12 w nocy na pewno
dziewczyna będzie chciała kawę. Weź Ty się kurde idź lecz.- Powiedział sam do
siebie, a Liv wybuchła śmiechem. Jemu też udzielił się dobry humor, ponieważ
też zaczął się śmiać.- To co? Herbaty? Soku? Czy może jednak kawy?- Zapytał
dalej się śmiejąc.
- Soku jakbyś mógł.
- Eheem...Pomarańczowego, jabłkowego, z czarnej
porzeczki, czy może multiwitaminę?- Zapytał udając przesadnie paniuśkowatą
kelnerkę w restauracji. Liv ponownie wybuchła śmiechem, a on dalej udając
kelnerkę, przestąpił z nogi na nogę jak modeleczka.- Ależ o co pani chodzi-
Powiedziała paniuśkowata "kelnerka". Mike nie wytrzymał jednak długo.
Zaczął się śmiać równie głośno jak dziewczyna siedząca na kanapie.
- Dobra, już się ogarniam.- Powiedział Shinoda.
- Hahahaha! Oki. To jakbyś mógł to z czarnej
porzeczki bym prosiła.
- Dobra, to zaraz przybędę z powrotem.- Zaśmiał
się.
- Tylko się nie zgub.- Krzyknęła za nim.
- Jakby co będę wołać jak się zgubię!- Krzyknął z
kuchni. No niesamowite jakie on ma podejście do ludzi. Przyjaciel wbija mu się
z obcą dziewczyną do domu o 12 w nocy, a ten jakby nigdy nic żartuje z nią i
traktuje ją jak swoją dobrą przyjaciółkę. Czuła, że od tej nocy jej życie
zmieni się o 180 stopni. Po kilku minutach wrócił Mike z dwiema szklankami
soku. Jedną podał jej po czym usiadł na przeciw Liv na kanapie. Nastała
niezręczna cisza, którą Mike postanowił przerwać.
- To co Cię tutaj sprowadza? Jesteś jakąś rodziną
Chazza?- Zapytał, a ona pokręciła przecząco głową.
- Wpadłam na niego dzisiaj- spojrzała na zegarek- a
raczej wczoraj na ulicy. Potem dziwnym trafem spotkaliśmy się nad jeziorem w
miasteczku, gdzie mieszkam. Pogadaliśmy trochę, a później on zaoferował się, że
mnie odwiezie, ale tego nie zrobił tylko przywiózł mnie do Ciebie. Niedługo po
mnie przyjedzie i pojedziemy do niego.- Wyjaśniła szybko i nagle zobaczyła, że
Mike podejrzliwie się jej przygląda. Domyśliła się, że chodzi o tego siniaka
pod okiem.
- Powiesz mi kto Ci to zrobił?- Wskazał na sine
miejsce na jej twarzy.- Bo na pewno to nie od zderzenia z Chesterem. Kto jak
kto, ale on by Ci nie zrobił krzywdy nawet jakby na Ciebie skoczył, bo taki
lekki jest.- Dziewczyna spuściła lekko głowę w dół.
- To przez mojego ojca zastępczego.- Powiedziała
krótko, a on zrozumiał, że Liv nie chce o tym gadać.
- Rozumiem. Przykro mi.
- Możemy zmienić temat?
- Jasne.
- Jesteś przyjacielem Chestera, prawda?- Spojrzał
się na nią trochę zdziwiony.
- No tak.
- Możesz mi coś powiedzieć?
- To znaczy?
- Dlaczego Chester nie chce rozmawiać o swojej
przeszłości? Coś złego wydarzyło się, gdy był młodszy?- Zapytała, a Mike
gwałtownie wstał z miejsca.
- Wiesz Liv...Lepiej żeby on sam Ci powiedział.
Jestem jego przyjacielem, sama rozumiesz i nie chcę stracić jego zaufania.
Kiedyś na pewno Ci wszystko opowie. Musisz jednak uzbroić się w cierpliwość i
pokazać mu, że może Ci zaufać. To nie jest tak, że żeby zasłużyć na jego
zaufanie trzeba być jakimś Bóg wie jakim wybranym, bo to taki wielki
"pan" jest. Nic z tych rzeczy. Chazz z natury jest bardzo nieufny i
najpierw musi się do danej osoby przekonać, a później wchodzi z nią w bardziej
szczersze konwersacje niż tylko "Cześć, co tam u Ciebie" albo "
Ładna dzisiaj pogoda".- Wyjaśnił jej i z powrotem wrócił na swoje miejsce
na kanapie.
- Ok, rozumiem. Dzięki.- Powiedziała i przechyliła
szklankę lekko do góry, aby się napić.
- Odpowiesz mi na pytanie? Ale tak szczerze.-
Zapytał, a ona przytaknęła mu twierdząco głową. Nastała kilkusekundowa cisza.-
Podoba Ci się Chester?- Wypalił nagle, a Liv zakrztusiła się sokiem. Po chwili
się jednak uspokoiła.
- Łoo Jezu...Dobry ten sok.- Powiedziała ledwo
oddychając. Napotkała poważny wzrok Michaela.- No co?- Zapytała zdziwiona.
Chciała uniknąć tego drażliwego tematu no, ale co mogła zrobić...
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.- Stwierdził
poważnie. Liv także spoważniała, oparła się o oparcie kanapy i postanowiła
szczerze odpowiedzieć Shinodzie.
- Gdybym powiedziała, że Chester mi się nie podoba
to chyba byłoby to moje największe kłamstwo, ponieważ podoba mi się. Ale
wiesz... Traktuję go bardziej jak starszego brata, którego nigdy nie miałam.
Poza tym nie jest taki jak ludzie, których poznawałam wcześniej. On jest dobry.
Zaopiekował się mną choć wcale nie musiał. Jedyni ludzie jakich znałam i byli
dobrzy tak jak on to moi śp. rodzice i dalsza rodzina, która mieszka w
Norwegii. - Powiedziała szczerze.
- Rozumiem, ale uwierz mi, że chociaż Cię nie znam
bardzo bym chciał żebyś była z Chazzem, bo wyglądasz na naprawdę kochaną osóbkę
z zaraźliwym śmiechem i niesamowitym poczuciem humoru, a do tego jesteś piękną
kobietą. Poza tym w życiu nie widziałem, żeby jakaś dziewczyna znając Chestera
od kilku godzin tak się do niego przywiązała i martwiła jak o najlepszego
przyjaciela. No i wizualnie też bardzo do siebie pasujecie, ale niestety to niemożliwe.
- Dlaczego? A no tak...Zapomniałam, że jestem
zerem. Nic nieznaczącym zerem.- Wstała gwałtownie z siedzenia i już chciała
wyjść, ale Mike złapał ją za rękę.
- Stój! Nie o to mi chodziło.- Powiedział do niej
ze zrezygnowaniem.- Siadaj.- Zrobiła tak jak kazał i słuchała co ma jej do
powiedzenia.- To nie o to chodzi, że jesteś zerem. W ogóle to kto Ci takich
głupot naopowiadał? Dobra, nie ważne. Po prostu Chester jest już zakochany po
uszy chociaż wcale mu to na dobre nie wychodzi. Ma żonę- Samanthę. Uwierz mi...
w życiu gorszej baby nie widziałem.
- Jak to? Aż tak źle?- Zapytała zdziwiona.
- Nawet nie wiesz jak źle. Biedak zaharowuje się
dla niej, a ona ma to gdzieś. Wyjdzie gdzieś ze mną do baru czy coś to ta dziwna kobieta dzwoni DOSŁOWNIE co pięć
minut. Wiem, bo ostatnio patrzyłem na zegarek i liczyłem co ile dzwoni. Jednym
słowem: Szatan nie kobieta. Widać, że Chester jest nieszczęśliwy. Ostatnio
chodzi jakiś taki przygnębiony i nikomu nie chce powiedzieć o co chodzi, a jak
ktoś się go spyta co jest to od razu się wydziera, trzaska drzwiami i nie
odzywa się przez 2 dni. Nawet nie wiesz jak się zdziwiłem kiedy dzisiaj taki
szczęśliwy wleciał mi do pokoju i zapytał czy Cię przez chwilę ugoszczę, bo on
musi chatę uprzątnąć. W ogóle to jestem ciekawy jak on Cię zabierze do siebie
skoro Samantha mieszka u niego. Chyba że już nie mieszka.- Zamyślił się jakby
na chwilę.- Dobra, anyway. On chyba zaraz przyjedzie więc chciałbym Ciebie o coś prosić.
- To znaczy?
- Wyglądasz na taką osobę, której można zaufać,
więc chciałbym Cię prosić żebyś jakoś z niego wyciągnęła co mu jest. Nam nie
chce nic mówić, ale Tobie może powie. Polubił Cię, to widać. Mogłabyś to dla
mnie zrobić? Nie chcę żeby cały czas chodził taki przybity.
- Ok, zobaczę co da się zrobić.- Powiedziała. Była
zszokowana tym co powiedział jej Shinoda. Postanowiła również pomóc Chesterowi.
W kwestii pomocy dla Chazza dogadali się bardzo szybko. Później rozmawiali
trochę o tym skąd pochodzi Liv, czy biegle mówi po norwesku i polsku itd.
Następnie rozmowa przeszła na muzykę. Mike dowiedział się, że dziewczyna
uwielbia rock i rap. Później Shinoda zobaczył tatuaże Liv, a ona opowiedziała
jak to z nimi było. Opowiedziała mu o jej niezwykłym rodzie i nienaturalnych
oczach oraz o imionach. Ogólnie bardzo dobrze się dogadywali i miło im się
rozmawiało. Nagle usłyszeli szczęk zamka w drzwiach. To był Chester.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz