Strony

piątek, 13 lutego 2015

"Let's Start New Life!"


Pogwizdując pod nosem zapakował torby na tylnie siedzenia samochodu. Klatkę z chomikiem położył na przednie siedzenie, gdzie wcześniej siedziała Liv. Na samą myśl o tej dziewczynie zrobiło mu się ciepło na sercu. Na jego twarzy zagościł uśmiech. Oparł się tyłem o samochód. Liv...Niezwykła dziewczyna. Taka miła, ciepła...Nie wyśmiała go kiedy się rozbeczał jak baba. Pomogła mu się otrząsnąć i podjąć właściwą decyzję w sprawie Samathy. I te jej oczy! Takie niesamowite. Niepowtarzalne. Chociaż... Dałby sobie rękę uciąć, że już kiedyś widział podobne. Tylko bardziej...żółte? Bursztynowe? Sam nie wiedział. Nagle z rozmyślań wyrwał go przerażający dziewczęcy krzyk.
- Liv!- krzyknął i z niesamowitą prędkością znalazł się przy drzwiach wejściowych do domu. Złapał za klamkę lecz drzwi były zamknięte. Niewiele myśląc kopnął je z całej siły i już chwilę później uderzyły z impetem o ziemię. Stojąc w hallu rozejrzał się na wszystkie strony wzrokiem szukając dziewczyny. Wzrok Chestera padł na drzwi na lewo, ponieważ tylko one były zamknięte. Jego oczy zapłonęły jakby żywym ogniem. Krew zagotowała się w żyłach. W głowie dudniło jakby jego czaszka zaraz miała rozlecieć się na milion drobnych kawałeczków. Te drzwi podzieliły los tych wejściowych. Z całej siły huknęły o podłogę, a oczom młodego mężczyzny ukazała się nieprzytomna Liv leżąca na podłodze i ten łajdak pochylający się nad nią. Pięści Chestera zacisnęły się by w ułamku sekundy z całej siły uderzyć w głowę tamtego mężczyzny. Powalił go na podłogę i okładał pięściami. Był do tego stopnia wzburzony, że nie panował nad tym co robi. Widząc, że tamten stracił przytomność, nagle obudził się z tego przerażającego transu i uwolnił się od żądzy mordu. Jeszcze przed chwilą naprawdę chciał zabić tego sukinsyna. Opanował się i doskoczył do dziewczyny leżącej za nim. Dalej była nieprzytomna. Ściągnął swoją koszulkę i naciągnął na jej bezwładne ciało. Wziął ją na ręce i zaniósł do samochodu. Sam wsiadł za kierownicę. Przymknął oczy, policzył do dziesięciu po czym odpalił silnik i ruszył w stronę Miasta Aniołów. Tam udał się do szpitala i z Liv na rękach wołał lekarza. W tamtym momencie był przerażony, że może ją stracić. I to z własnej winy! Gdyby nie on, nie byłaby teraz nieprzytomna. Chester, co ty pieprzysz...Byłoby tak samo. Ogarnij się.- skarcił się w myślach.
                Siedział na plastikowym krzesełku przed  salą nr 24. Zniecierpliwiony czekał na jakiekolwiek wiadomości od lekarzy. Zrezygnowany schował twarz w dłonie. Musi jej pomóc. Za wszelką cenę. Inaczej ona wróci do tego domu. Przecież nie ma gdzie się podziać. Nie! Nie wróci! On jej nie pozwoli! Teraz będzie mieszkała razem z nim, a jak nie będzie chciała to poszuka jej jakieś mieszkanie. Pomoże jej finansowo. Dziewczyna wyjdzie na prostą.
- Panie Bennington?- usłyszał głos przed sobą. Uniósł głowę i jego oczom ukazał się lekarz. Kiwnął twierdząco głową.- Dziewczynie nic nie jest. Straciła jedynie przytomność z powodu silnego uderzenia w głowę.
- Ten mężczyzna próbował ją zgwałcić...- wypuścił głośno powietrze z płuc.- Czy...Czy udało mu się?
- Na szczęście nie.- chłopak odetchnął z ulgą i uśmiechnął się lekko. Lekarz poklepał go po ramieniu szeroko się uśmiechając.- Wielki szacunek za odwagę panie Bennington. Spotkałem w swoim życiu wielu ludzi, ale nie każdy miałby odwagę zrobić coś takiego. Większość z nich spierdzielałaby na kilometr. Z panią Sanders już wszystko dobrze. Może pan do niej iść i zabrać do domu.-powiedział i już za chwilę go nie było.
Uśmiechnięty chłopak otworzył szybko drzwi i wszedł do sali. Liv właśnie wstawała z łóżka. Na jego widok uśmiechnęła się lekko. Doskoczył do niej i przytulił z całej siły.
- Dziękuję.-wydusiła z siebie.
- Już więcej tam nie wrócisz. Zaraz wracamy do mnie do domu. Zamieszkasz tam. I twój chomik też. Mike będzie nas odwiedzał. I robił nam te swoje naleśniki. Bo wiesz, on robi zajebiste naleśniki. I będziemy balowali do rana. I później zdychali przez kaca. Będziesz miała wszystko czego zapragniesz. Dostaniesz swój pokój i będziesz mogła urządzić go po swojemu. Zabiorę cię na zakupy i kupię co tylko będziesz chciała. Będziemy pieprzonymi najlepszymi przyjaciółmi i zawsze będziemy trzymali się razem. Będziemy oglądali filmy, jedli lody, czekoladę i chodzili w namiotach. Takich w kwiatki, serduszka, nawet w pieprzone różowe Hello Kitty, ale więcej już tam nie wrócisz. Nie pozwolę na to.-wyrzucił to z siebie z prędkością światła. Musiał mocno zacisnąć powieki żeby się nie rozpłakać. Dziewczyna wtuliła się w niego jeszcze bardziej.
- Jesteś niesamowity.-oderwała się od niego i pocałowała w policzek.- Chodźmy już.- pociągnęła go za sobą.
15 minut później byli już u Chestera. Mężczyzna oddał jej na własność pokój, w którym spała tamtej nocy. Liv rozpakowała wszystkie swoje rzeczy, a klatkę z chomikiem postawiła na ciemnym biurku. Strasznie podobał się jej kolor ścian. Wiśniowy. Jeden z jej ulubionych kolorów.
                Resztę dnia spędzili na rozmowach, jedzeniu i oglądaniu filmów. Wieczorem Chester zaprosił Liv do klubu. Ta niechętnie się zgodziła lecz później tego nie żałowała. Bawili się w najlepsze. Tańczyli, pili, rozmawiali, później znowu tańczyli i tak w kółko. Teraz akurat siedzieli przy barze i rozmawiali.
- Liv, tak właściwie to dlaczego mieszkałaś w tamtym domu tak długo?- zapytał Chaz.
- Nie miałam gdzie się podziać. Raz Kate chciała mnie przygarnąć, ale jej rodzice się nie zgodzili.
- Dlaczego?- popatrzył się na nią zdziwiony. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Błagam cię...Nikt nie chce mieszkać pod jednym dachem z psychiczną ćpunką, która chciała się zabić.
- Chuje.-prychnął i wypił kolejnego drinka.- Bierzesz?- zapytał niepewnie.
- Nie.-odpowiedziała stanowczo.- Skończyłam z tym dawno temu. Zrozumiałam, że to do niczego nie prowadzi i doszczętnie mnie wyniszcza. Wiesz, jakiś wewnętrzny głos mi mówił, że nie mogę teraz umierać. Jeszcze mam coś do zrobienia na tym pieprzonym świecie i muszę wziąć się w garść. A poza tym...Nie chciałam dać tej satysfakcji moim wrogom.-wyszczerzyła się wrednie.- Jestem zimną suką.-również wypiła swojego drinka. Nagle za Chesterem zauważyła pewnego mężczyznę. Na oko miał tak gdzieś...26 lat? Wszystko byłoby dobrze gdyby nie te oczy. Wydawałoby się, że świecą, gdy pada na nie światło.  W dodatku szedł w ich stronę. 
 
- Chester...Chodźmy stąd.-pociągnęła go za rękę do wyjścia.
- No eeeej!- protestował kiedy byli już na zewnątrz.- A tobie co?- zapytał zdenerwowany.
- Nic. Po prostu miałam zwidy.- potrząsnęła głową.- Wracajmy już.- jak powiedziała tak i zrobili. Jeszcze po drodze złapał ich deszcz, więc ubrania im przemokły. Kiedy wrócili do domu, poszli się przebrać. A później? Później urządzili sobie drugą imprezę. Pili, skakali po łóżkach, biegali po całym domu. Około drugiej w nocy urwał im się film.
                Leniwie otworzyła oczy. Spróbowała wstać lecz coś, a raczej ktoś jej to uniemożliwił.
W pierwszej chwili nie poznała osobnika pod nią toteż zerwała się z krzykiem na równe nogi. Dokładnie przypatrzyła się mężczyźnie śpiącym na podłodze, który właśnie zaczął się budzić. Chester?- pomyślała. Jednak coś się zmieniło w jego wyglądzie. Już nie był blondynem. Teraz miał czarne włosy i czerwony irokez. Na środku jego ust, pod wargą zauważyła kolczyk. Kiedy?- zapytała samą siebie. Dotarło do niej, że leżała na Chesterze. Zaraz, co? Leżała na Chesterze?! I to całym ciałem. Jezu Chryste, co tu się stało?- pomyślała przerażona. Ku jej przerażeniu leżał w samych bokserkach. Co gorsza, ona stała w samej bieliźnie i jakiejś za długiej męskiej koszulce. Przetarła nerwowo czoło. No tak...Spali na podłodze w salonie. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Ujrzała pełno butelek po alkoholu, ubrania (zapewne Chestera) i porozrzucane pióra, które jeszcze wczoraj były wypełnieniem poduszek. - Chez, wstawaj.- nic.- Chester! Wstawaj!- krzyknęła, a ten od razu zerwał się na równe nogi. Zlustrował ją od góry do dołu. Mężczyzna leniwie usiadł, przeciągnął się i przetarł zaspane oczy.
- Aaaale szo sie ształo?- zapytał ledwo przytomny.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego obudziłam się na tobie, w samej bieliźnie i koszulce już nawet nie wspominając o tym, że ty spałeś w samych bokserkach w dodatku na środku salonu? Tak w ogóle to popatrz w lustro.- zrobił co kazała. Podszedł do lustra.
 
- Ło ja...- zdziwiony przeczesał włosy.
- Pamiętasz coś?- zapytała nerwowo.
- No tak jakby...Wiem, że dużo piliśmy, skakaliśmy po łóżkach, biegaliśmy po całym domu, rozpieprzyliśmy poduszki, śpiewaliśmy do dezodorantów udając że to nasze mikrofony, uczyłaś mnie tańczyć "Poloneza", a później przyszedł Mike...
- Co mnie obgadujecie?! Ja wszystko słyszę!- do salonu wszedł wesoły Shinoda. Zlustrował zdezorientowaną dwójkę wzrokiem i zaśmiał się wrednie.- Widzę, że ktoś tu czasu w nocy nie tracił.- poruszył zabawnie brwiami, a Chester i Liv spojrzeli na siebie przerażeni.- A tak w ogóle to fajna fryzura Chazz.
- My chyba nie...-zaczął Chester ignorując wzmiankę o fryzurze. Mike popatrzył  na niego i zaczął się śmiać.
- O Boże.- krztusił się przez śmiech.- Wy naprawdę niczego nie pamiętacie?
- NIE!- odpowiedzieli razem.
- Ok...HAHAAHAHAHA!- dalej się śmiał.- Wy się ogarnijcie, a ja wam zrobię moje zajebiste naleśniki i wszystko wam opowiem.- poszedł do kuchni.  Chester i Liv poszli się ubrać oraz ogarnęli trochę w salonie.
                15 minut później wszyscy siedzieli w kuchni zajadając naleśniki Shinody. Ku zdziwieniu Liv, Mike był naprawdę dobrym kucharzem.
- W ogóle to ja się dziwię, że wy sobie tak na luzie siedzicie i nic was głowa nie napieprza i w ogóle.-zaczął Spike przerywając ciszę. Liv i Chester spojrzeli się na siebie, a później na niego.
- A-Aż tak źle było?- jąkał się Chez,  głośno przełykając ślinę. Mike widząc ich miny najpierw spojrzał się na nich jak na idiotów, a później wybuchł donośnym śmiechem.
- Mam go zacząć reanimować?- mruknęła Liv do Chestera słysząc dosyć dziwny śmiech Bruneta. Ten tylko parsknął śmiechem.
- Nie musisz. On tak zawsze się śmieje.- odpowiedział jej z uśmiechem. Kiedy ich towarzysz się uspokoił patrzył się na nich co chwila śmiejąc się pod nosem.
- Wy na serio nic nie pamiętacie?- zapytał z uśmiechem. Wtedy to Liv i Chazz spojrzeli się na niego z miną "Are you fuckin kidding me".
- Nie, nie wiemy, dlatego się pytam, czy serio aż tak źle było.- Chester powoli tracił cierpliwość.
- Stary! Byłeś tak pijany, że zadzwoniłeś do Anny i powiedziałeś jej, że jesteś w ciąży!- znowu wybuchł tym swoim śmiechem.- O właśnie. Miałem cię opieprzyć. Z kim się znowu puściłeś, że w ciążę zaszłeś co? Ładnie to tak mnie zdradzać?- zaśmiał się, a Liv wybuchła salwą śmiechu.-  Później chciałeś obwieścić tą wspaniałą nowinę Sam...- Chester popatrzył się na niego przerażony.- ALE wtedy do akcji wkroczył wujek Mike i zabrał ci telefon z ręki. Wtedy się na mnie obraziłeś i idąc ze szklanką z napojem w dłoni wylałeś go "niechcący" na Liv. Dlatego paradowała w samych gatkach i twojej koszulce. Mogła nałożyć swoje ciuchy, ale jak to stwierdziła twoje są  "lepsze i wygodniejsze". Następnie biegaliście po całym domu i skakaliście po łóżkach napieprzając się poduszkami aż w końcu wypieprzyłeś się na schodach i potłukłeś sobie dupę.
- To dlatego mnie tak siedzenie boli...-zauważył Chester.
- Nie przerywaj mi.- skarcił go Shinoda.- Następnie naszło cię na zmienianie wyglądu. Wybiegłeś na godzinę z domu. Prawdopodobnie byłeś u tego swojego kumpla, który mieszka niedaleko. Kiedy wróciłeś, Liv aż wypluła sok, którego zdążyła, a raczej NIE zdążyła się napić.  Później powiedziałem, że już może starczy tej imprezy, ale ty się sfochałeś i zamknąłeś  w łazience z MOIM Łoki Toki, a kiedy Liv musiała skorzystać z łazienki to wspaniałomyślny TY kazałeś jej przez Łoki Toki podać hasło.- Liv przerwała mu salwą śmiechu.- Ty się tak nie śmiej Liv! Do końca życia będę pamiętał ten wasz dialog przez te urządzenia. "Uwaga, podaję hasło. Hasło okoń. Okoń hasło"- powiedział niskim głosem. Wtedy Chazz zaczął się śmiać.- Ty też się nie śmiej. Te twoje wypowiedziane tajemniczym głosem "Hasło nie prawidłowe, łącza zerwane"- imitował głos przyjaciela.- Mnie rozwaliło. Wyszło na to, że dziewczyna musiała iść do łazienki na górę. Ale to jeszcze nic. W pewnym momencie zapadła cisza. Myśleliśmy z Liv, że coś ci się stało, a tu nagle słychać takie "hrrrrrrryyyyy" dobiegające właśnie z łazienki. My wchodzimy i co widzimy? Chrapałeś jak stary niedźwiedź śpiąc pod prysznicem. Oczywiście nie przyszło ci do głowy żeby zakręcić wodę. Byłeś cały mokry dlatego też obudziłeś się rano w samych bokserkach. Oczywiście tak samo jak Liv mogłeś założyć jakieś ubrania, ale jak to powiedziałeś  było ci strasznie gorąco.- przewrócił oczami.- Później znowu wam się zebrało na berka ganianego aż w końcu wpadliście na siebie w salonie, przewróciliście się i tak zasnęliście. Ot, cała historia.- wyszczerzył się od ucha do ucha.
- Ale my nic nie...-zaczęła niepewnie Liv. Shinoda pokręcił przecząco głową.
- No z tego co mi wiadomo to nie, a przecież siedziałem tutaj cały czas.- Chester i Liv odetchnęli z ulgą.- A nie! Czekaj!- ponownie spojrzeli się na niego z przerażeniem.- A nie. Jednak nie.- znowu się wyszczerzył.
- Debil.- skomentował Chazz ze śmiechem. Liv jednak nie było do śmiechu, ponieważ przypomniały się jej te wszystkie wydarzenia z nocy. A szczególnie jedno. Zanim Mike przyszedł, coś się wydarzyło. Chester ją pocałował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz